Kancelaria adwokacka
Marek Małecki

wysokie obcasy logo

Konsultant “Kleru”: Obawialiśmy się nie gniewu Kościoła w formie pozwu, ale publicznych reakcji hierarchów

Na planie filmu „Kler” był pan…

…konsultantem prawnym. Nadzorowałem kwestie scenariuszowe i etap kręcenia filmu, pilnując, żeby w żadnym miejscu nie doszło do naruszenia prawa. Dbałem też o zgodność historii z rzeczywistością, żeby nikt nie powiedział, że to wyssane z palca. Każdy wątek tej historii filmowej znajduje odzwierciedlenie w realnym życiu. Mówimy o prawdziwych tragediach księży, sióstr zakonnych czy laikatu, także dzieci. Ludzi, którzy wzrastali w cieniu tragedii, borykali się z nią całe życie, pozostając przy tym często żarliwymi katolikami. Jednym z moich zadań była ochrona dóbr osobistych, która wymagała głębokiego anonimizowania przedstawianych historii.

Krzysztof Varga w recenzji filmu napisał, że Wojciech Smarzowski „dał nam szansę wniknąć w tragedie i ofiar, i sprawców”… Nie było to chyba łatwe? Jak udało się uniknąć naruszenia uczuć religijnych, sprawić, że osoby wierzące nie wychodzą z kina głęboko zranione czy wręcz upokorzone?

Nie śmiem wchodzić w część artystyczną, ale jeśli chodzi o kwestie prawne związane z tym filmem, mogę powiedzieć, że w ogóle nie było zamiarem, aby obrazić uczucia religijne, zdyskredytować wiarę w Boga, uczestnictwo we wspólnocie Kościoła czy przyjmowanie dogmatów wiary. Istotą było przedstawienie osobistych losów – losów postaci fikcyjnych, które zostały jednak oparte na prawdziwych historiach. Ani autor scenariusza, ani reżyser nie mieli nigdy intencji uderzać w wiarę katolicką ani w osoby, które ją wyznają. Kościół w swojej historii dawał fantastyczne i niezwykle budujące przykłady wsparcia, inspiracji, przewodnictwa i opieki.

I w moim odbiorze to jest najważniejszy przekaz filmu „Kler”: ludzie tworzący instytucję Kościoła powinni być poddani szczególnej ocenie jako osoby podejmujące się szczególnego zadania duchowego przewodnictwa. A na pewno nie możemy im dawać kredytu zaufania tylko dlatego, że powołują się na członkostwo w tej instytucji.

A jednak w recenzjach powraca motyw Lewiatana, który pojedyncze jednostki wciąga i często też wypluwa. W odczuciu wielu widzów to właśnie instytucja jest tematem krytyki.

Skutkiem tego, że pojawia się wiele przypadków naruszania norm etycznych czy norm prawnych, zaczynamy zastanawiać się nad instytucją, która wyraźnie nie potrafi sama się wyleczyć. Więcej nawet, rządzący, którzy bez zahamowań krytykują dziś wymiar sprawiedliwości i atakują Sąd Najwyższy, wobec Kościoła pozostają uniżeni. Zresztą żadna partia po 1989 roku nie podjęła się zrewidowania roli Kościoła w życiu państwa, za to dbała o jak najlepsze z nim relacje. A Kościół, kiedy jego pozycja polityczna była słaba, podkreślał, jak istotne jest współistnienie w atmosferze wzajemnej tolerancji i porozumienia. Dziś jednak, kiedy poczuł swoją siłę, coraz bardziej wykorzystuje swoją pozycję. Widać, że w najbliższym czasie żadne czynniki wewnętrzne ani zewnętrzne nie doprowadzą Kościoła do refleksji nad samym sobą ani do realnej odnowy.

Patologia akceptowana w samym Kościele sprawia, że poszczególni księża korzystają z sytuacji, w której są poza nawiasem prokuratury i policji – one się nimi nie interesują, a jeśli już do tego dochodzi, interesują się w sposób niezwykle delikatny i wyważony. Pedofilów z innych środowisk traktuje się inaczej.

Czyli odpowiedzialność leży po stronie obywateli, którzy nie żądali od swoich przedstawicieli uporządkowania tej sytuacji?

Uważam, że my jako obywatele mamy prawo i obowiązek wskazywać problemy i żądać ich usunięcia, mówię o takich problemach jak pedofilia, stosowanie kar cielesnych czy wykorzystywanie nieletnich na najróżniejsze sposoby. I powinno to dotyczyć nie tylko katolików współtworzących Kościół, ale również całego społeczeństwa.

Problem polega na tym, że gorliwi katolicy nie są w stanie poddać działania Kościoła konstruktywnej krytyce, są raczej podatni na manipulację. Tuż po premierze “Kleru”  posłanka PiS Anna Sobecka stwierdziła, że ZHP stosuje homoseksualną indoktrynację wobec dzieci i młodzieży. Przypadek? Nie sądzę. Polski Kościół chętnie korzysta ze swoich wiernych, którzy często w swojej naiwności nie zdają sobie sprawy, jak są manipulowani.

Kościół, który rok po roku dostaje od państwa więcej przywilejów.

A my wszyscy jesteśmy obywatelami i wszyscy ponosimy ciężar tych przywilejów. Kościół tymczasem nie poddaje się nawet regułom transparentności, tak jak w sprawie słynnych podarowanych samochodów. Nie włożono żadnego wysiłku, by wykazać, że zostały podarowane zgodnie z prawem, że odprowadzono od nich należny podatek. A przecież zdawałoby się, że Kościół, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego pozycję i rolę, powinien w tego typu sprawach reagować zdecydowanie i świecić przykładem. By być poza jakimikolwiek podejrzeniami.

A tymczasem jest tak, że uprzywilejowana pozycja Kościoła daje mu możliwość funkcjonowania jedną nogą poza prawem, poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości?

Moim zdaniem właśnie o tym jest film Wojciecha Smarzowskiego. Dlatego tak ważne było oparcie scenariusza na autentycznych historiach, z którymi twórcy filmu się zetknęli, w taki sposób, który nie naruszałby niczyjej wrażliwości ani intymności. Ten obraz dotyka bardzo istotnych obszarów życia, obszarów uważanych za sfery sacrum. Rolą naszą było takie trzymanie w ryzach scenariusza i zdjęć, by przy pokazywaniu sytuacji, które niektórym mogą wydać się niewiarygodne, bo mają inne wyobrażenie o hierarchach kościelnych, zawsze móc wskazać nie jedną, ale kilka historii, które posłużyły za kanwę scenariusza.

Jako adwokat odbyłem setki rozmów z ofiarami, które przeżyły, często na wczesnym etapie swojego życia, takie sytuacje jak te pokazane w filmie i do dzisiaj nie mogą sobie z tym poradzić.

Z pana opowieści wynika, że szczególną troską objęliście ochronę dóbr osobistych pierwowzorów filmowych bohaterów. A co z dobrami osobistymi Kościoła? Czy Wojciech Smarzowski nie zafundował sobie swoim filmem potężnego przeciwnika?

Ważnym elementem pracy prawniczej było zanonimizowanie historii tak, by nie dało się wskazać wprost na czyjej historii oparto wątki scenariusza. Te osoby do dziś czują się skrzywdzone, doświadczyły traumy, część historii przedstawionych w filmie toczy się do dzisiaj.

Kolejną kwestią było naruszenie dóbr osobistych hierarchów Kościoła – zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą poczuć się dotknięci. Ale te postaci też zostały skonstruowane na tyle starannie, by nikt nie mógł wskazać wprost, że jego dobra osobiste zostały naruszone. Liczymy się oczywiście z tym, że każda z tych osób może uznać, że z jej perspektywy dana historia wyglądała zupełnie inaczej. To odrębna kwestia. W pracy adwokackiej spotkałem się także z tymi, którzy krzywdzili i przychodzili po pomoc prawną. Znam perspektywę drugiej strony, ona też została uwzględniona w scenariuszu. Chcę podkreślić, że znam osoby duchowne skrzywdzone niesłusznym oskarżeniem.

Czy na gruncie polskiego prawa da się obrazić Kościół katolicki? Czy spodziewacie się walki prawnej z tą instytucją?

Myśmy się nie obawiali gniewu Kościoła w formie pozwu, ale raczej publicznych reakcji Kościoła. Hierarchowie Kościoła mają ostatnio to do siebie, że łatwo i szybko wpadają w gniew. Nie ma refleksji, nie ma reakcji na takie zjawiska społeczne, jak pedofilia, pornografia dziecięca, czy nawet kwestie celibatu księży i osób konsekrowanych.

Mnie razi także zupełny brak kontroli, czy choćby transparentności, nad finansami diecezji czy parafii. Nieprzypadkowo w filmie pojawia się wątek przedłużającego się remontu kościoła, który daje pretekst do zbierania datków od wiernych. To pokazuje, jak łatwo jest w Kościele wygenerować pieniądze, które nie podlegają żadnej kontroli.

Czyli Kościół w Polsce mógłby posłużyć jako pralnia pieniędzy i nikt by się nie zorientował?

Nie mam absolutnie żadnych przesłanek, że coś takiego miało miejsce, ale w dzisiejszej sytuacji wydaje się, że byłoby to możliwe. Poza tym, że niektóre sprawy podatkowe polskiego Kościoła mogą przy bliższej inspekcji budzić spore zdumienie. Ale należy mieć w pamięci upadek watykańskiego banku Ambrosiano w latach 80. XX wieku, który obnażył, jak mogła prać pieniądze włoska mafia.

Czy była jakaś historia, która zrobiła na panu największe, niezatarte wrażenie?

Każda historia skrzywdzonego dziecka czy skrzywdzonego człowieka, gdzie oprawca wykorzystał przewagę wieku, pozycji czy po prostu emocjonalną zależność, zostawia ślad.

Cały czas wracam pamięcią do przypadku księdza oskarżonego o gwałty i maltretowanie przez grupę ministrantów. Czytałem ich listy, czytałem wiadomości skierowane do tego księdza, który w ogóle nie przyjmował do wiadomości, że te osoby skrzywdził. Mam prawo sądzić, że bardzo starannie wybierał chłopców na swoje ofiary – były to dzieci z rodzin bez jednego rodzica lub z rodzin głęboko wierzących. Ksiądz nie przyjmował do wiadomości, że może ponieść odpowiedzialność karną albo choćby cywilną za to, co zrobił. Choć na pozór był to gorliwie wierzący kapłan, nie miał żadnej refleksji, że właściwie naruszył wszystkie najważniejsze przykazania. Przynajmniej w rozmowach ze mną nie dał nigdy do zrozumienia, że coś powinien zmienić w swoim zachowaniu na przyszłość. Miałem poczucie, że mam do czynienia z kimś, kto w kościele jest fantastycznym kaznodzieją, a poza nim pozostaje po prostu złym człowiekiem. Prawdziwy dr Jekyll i Mr. Hyde. On nadal jest księdzem. Być może właśnie ze względu na jego talent kaznodziei kuria pozwala mu wciąż pełnić posługę, przesuwa go jedynie z jednej parafii do drugiej.

To wstrząsające.
Księża i zakonnicy w wielu przypadkach zachowują się, jakby byli poza i ponad prawem. Dotyczy to niestety również najwyższych hierarchów.

Nie znam przypadku, by to ze strony Kościoła, archidiecezji czy parafii wyszło zgłoszenie na policję lub do prokuratury o popełnionym przestępstwie przez osobę duchowną [w ostatnich dniach opolski biskup zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu molestowania ze strony księdza]. Tymczasem, wykonując zawód wysokiego zaufania, duchowni powinni mieć bezwzględny obowiązek dbania o porządek publiczny i zgłaszania każdego podejrzenia o popełnieniu przestępstwa odpowiednim służbom. Przecież to podnosiłoby poziom zaufania do Kościoła i wzbudzało autentyczny szacunek wiernych. Wyobraźmy sobie, jaki byłby skandal, gdyby chodziło nie o hierarchów Kościoła, ale o premiera, ministra czy choćby prezesa firmy, którzy nie zawiadamiają o korupcji, pedofilii lub molestowaniu seksualnym w podległej im organizacji.

 

Link do artykułu: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,24020651,konsultant-kleru-nie-obawialismy-sie-gniewu-kosciola-w-formie.html

adwokat malecki sygnet

Pozostałe publikacje

polska times logo

Mec. Marek Małecki: Nie wykonuję szatańskich ruchów, działam w granicach prawa, bronię ludzi

Dostawałem listy, spotykałem pod kancelarią ludzi, którzy mnie „życzliwie” ostrzegali lub wprost straszyli. Esemesy treści: „ty skończona świnio”, „należy ci się śmierć”, „będziesz siedział” to już klasyki – mówi mec. Marek Małecki, jeden z bohaterów książki Doroty Kowalskiej „Adwokaci. Ich najważniejsze sprawy”, która 8 kwietnia ukaże się na rynku.

Dowiedz się więcej
adwokat malecki sygnet

Kontakt

NIP 526-21-23-350
ul. Kopernika 5 Lok. L 6, 00-367 Warszawa
tel: +48 (22) 828 88 26
fax: +48 (22) 826 93 77

sekretariat@adwmalecki.pl

Scroll to Top

By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. More information

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close