To pierwszy wyrok za próbę pokojowego zablokowania miesięcznicy smoleńskiej. Wcześniejsze, korzystne dla protestujących orzeczenia sędziego Łukasza Bilińskiego z Sądu Rejonowego dla Warszawy – Śródmieścia dotyczące kontrmiesięcznic, miały bowiem formę postanowień. Sędzia umarzał sprawy bez przeprowadzania procesu.
Podobnie jak wcześniejsze postanowienia, dzisiejszy wyrok jest korzystny dla protestujących.
Stołeczna policja postawiła w tej sprawie przed sądem siedem osób związanych z Obywatelami RP. Liderów: Wojciecha Kinasiewicza, Pawła Kasprzaka, Tadeusza Jakrzewskiego oraz Pawła Wrabca, Michała Korczaka, Monikę Dąbrowską- Kuchnę i Marka Madej-Sierskiego. Wszyscy usłyszeli zarzut przeszkadzania w organizowaniu lub przebiegu legalnego zgromadzenia (czyli naruszenia artykułu 52 paragraf 2 punkt 1 kodeksu wykroczeń).
Bo wszyscy 10 marca 2017 roku o godz. 20.40 usiedli na Krakowskim Przedmieściu, nieopodal Pałacu Prezydenckiego, na trasie marszu smoleńskiego z Jarosławem Kaczyńskim i innymi politykami PiS na czele. Nie udało im się go jednak zablokować, bo zostali siłą usunięci przez policję.
Wojciech Kinasiewicz usłyszał także zarzut przerwania kordonu policji, który oddzielał uczestników marszu smoleńskiego od kontrmanifestacji organizowanej przez Obywateli RP.
Najwięcej zarzutów przedstawiono Pawłowi Kasprzakowi:
- dwa za siedzenie na jezdni, na trasie marszu smoleńskiego,
- jeden dotyczący podżegania do przeszkodzenia marszowi oraz
- dwa za używanie nieprzyzwoitych słów w miejscu publicznym (artykuł 141 kodeksu wykroczeń).
Równe prawo do zgromadzeń
Proces w tej sprawie zaczął się w październiku 2017 roku, o czym pisaliśmy wówczas w OKO.press. Siedmioro Obywateli RP bronił znany warszawski adwokat Marek Małecki.
W czwartek sędzia Biliński uniewinnił wszystkich od zarzutu przeszkadzania miesięcznicy smoleńskiej. W ustnym uzasadnieniu wyroku dużo mówił o równości prawa do zgromadzeń oraz o tym, jak pogwałcono prawa Obywateli RP do protestu i dlaczego znaleźli się na jezdni.
Za bezsporne sąd uznał, że Obywatele RP zostali przez policję zepchnięci pod Kordegardę, choć zarejestrowali kontrmiesięcznicę pod Pałacem Prezydenckim i mogli tam legalnie manifestować. Bezsporne jest też to, że obwinieni przedarli się przez kordon policji. Sędzia przyznał, że ich zachowanie na chwilę zakłóciło pochód smoleński, bo samochód z nagłośnieniem musiał się zatrzymać przed siedzącymi. W ocenie sędziego nie miało to jednak znaczenia – właśnie dlatego, że legalnie zarejestrowali zgromadzenie w tym miejscu i po prostu mieli prawo tam być.
Kontrmiesięcznica Obywateli RP przed Pałacem Prezydenckim została zgłoszona 7 lutego 2017 roku. Dopiero dzień później organizatorzy miesięcznicy zgłosili do urzędu miasta swoje zgromadzenie w tym samym miejscu (a było to jeszcze przed wejściem w życie przepisów o zgromadzeniach cyklicznych i zarejestrowaniem miesięcznic na 3 lata). Sędzia podkreślał w czwartek, że w takim przypadku prawo organizacji zgromadzenia powinien mieć ten, kto pierwszy je zgłosił. Czyli Obywatele RP. Ale na krótko przed 10 marca Biuro Ochrony Rządu rozstawiło pod Pałacem Prezydenckim barierki, tłumacząc, że na miesięcznicy będą politycy, których musi chronić. Informację o tym BOR wysłał do ratusza, jednak nikt nie powiadomił o tym Obywateli RP. Ostatecznie musieli oni stanąć przed Kordegardą, dodatkowo oddzieleni od miesięcznicy kordonem policji. „Nie było to zgodne z przepisami i ich wolą, bo oni powinni być dopuszczeni pod Pałac.
Sam fakt, że mieli być tam chronieni politycy, nie może uchylać ustawy o zgromadzeniach oraz ingerować w wolność zgromadzeń, ograniczając gromadzenie się ludzi w przestrzeni publicznej. Jeśli zgromadzenie było zgłoszone i nie było przeszkód by się ono odbyło, to nie może być tak, że służby ochrony osób, uniemożliwiają realizację tego prawa” – podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Łukasz Biliński.
Sędzia uznał również, że protestujący realizowali zagwarantowane w Konstytucji i międzynarodowych umowach prawo do zgromadzeń i wyrażania opinii. „Realizując to prawo, nie można jednocześnie popełnić zarzucanego wykroczenia” – podkreślał. Dodał, że uczestnicy miesięcznicy nie mogli zakładać, że Obywatele RP oddadzą im miejsce pod pałacem. Sędzia przypomniał, że kompromis dotyczy obu stron, a więc ustępstwa powinny też dotyczyć miesięcznicy smoleńskiej. „A tu ich [Obywateli RP- red.] zmuszono do przeniesienia się, a miesięcznica nie została ograniczona” – uzasadniał sędzia.
Sędzia uniewinnił także Wojciecha Kinasiewicza od drugiego zarzutu, związanego z przedarciem się przez kordon policji. Uznał, że Kinasiewicz mógł się przedrzeć, bo miał prawo zakładać, że może wejść na jezdnię i pod Pałac – wszak tam zarejestrował kontrmiesięcznicę.
Pawła Kasprzaka sąd uniewinnił od trzech dodatkowych zarzutów tj.:
- podżegania do przeszkadzania miesięcznicy,
- drugiego zarzutu związanego z siedzeniem na jezdni,
- jednego zarzutu używania nieprzyzwoitych słów w miejscu publicznym (sąd orzekł, że mówienie do policji „w tył zwrot, dwa kroki wstecz wykonać, do cholery” nie jest wulgarne).
Sędzia uznał jednak za wykroczenie użycie przez niego w miejscu publicznym słowa „kurwa” i za to go skazał. Odstąpił jednak od wymierzenia kary, uznając, że słowo to zostało użyte incydentalnie i wypowiedziane w emocjach, w związku z okolicznościami.
Kasprzak w czasie procesu wyjaśniał, że „kurwa” powiedział gdy policja siłą usunęła go z ulicy. A dokładnie powiedział: „Kurwa, wynieśliście mnie z mojego zgromadzenia”. Zaś zdanie: „w tył zwrot, dwa kroki wstecz wykonać, do cholery” wypowiedział po tym jak policja wyrywała megafon jednej z uczestniczek kontrdemonstracji. Policjanci mieli do niej mówić: „Trzeba się było kurwa nie drzeć”. Wyrok jest nieprawomocny.
Link do artykułu: https://oko.press/pierwszy-wyrok-za-blokowanie-miesiecznicy-smolenskiej-sad-uniewinnil-obywateli-rp/